• Home
  • Parenting
    • Mała moda
    • Dziecko
  • Kobieta
    • O mnie
    • Uroda
    • Fit
  • Kultura
  • Od kuchni
  • Kontakt i współpraca

Slider

Madame Blania
I oto jest… jesień, zarówno w kalendarzu jak i za oknem. Wraz z nową porą  roku zmieniam przedmioty, którymi się otaczam. Bez czego nie wyobrażam sobie jesieni?


Grube skarpety. Moje stopy są wiecznie zmarznięte, dlatego grube wełniane skarpety każdego sezonu kradną moje serce. W tym roku modne są podkolanówki i zakolanówki. Ten trend zdecydowanie do mnie przemawia. Podobne możecie kupić <tutaj> lub <tutaj>.

Świece, kominki, woski i olejki zapachowe to coś, bez czego nie mogę obejść się o tej porze roku. Uwielbiam, gdy w domu pięknie pachnie, a płomyk świeczki delikatnie oświetla pokój. Jeśli w mieszkaniu ma być ciepło i przytulnie to nie wyobrażam sobie tego bez świec. Zwykły wieczór z książką może być magiczny, a kąpiel w wannie zastępuje relaks w SPA.


Czerwień i bordo na paznokciach zostawiam właśnie na tę porę roku. Kolory te są niesamowicie kobiece i seksowne. Cudownie komponują się z każdą jesienną stylizacją. Moje ulubione kolory to Bordeaux oraz Forever yummy od Essie.

Gorąca zielona herbata. Zieloną herbatę uwielbiam zawsze, ale o tej porze roku smakuje wyjątkowo. Poranek bez gorącego kubka nie może się udać.

Dłuższe kardigany, grube swetry… jak przystało na prawdziwego zmarzlaka. Kocham grube, ciężkie swetry, które pasują zarówno do sukienek jak i do dżinsów. Nadają każdej stylizacji pazura i idealnie grzeją w jesienne chłody. Mój ulubiony możecie kupić <tutaj>.



Książki, książki i jeszcze raz książki. Gdybym miała więcej czasu na pewno czytałabym ich więcej, ale i tak staram się przynajmniej kilka wieczorów w tygodniu poświęcić na lekturę.

Ciepły koc to ostatni, ale nie najmniej ważny atrybut jesieni. Czy już wspominałam, jakim jestem zmarzluchem?! Lubię się nim okryć gdy oglądam telewizję, czytam książki, a nawet jak pracuję : )

A bez czego Wy nie wyobrażacie sobie jesieni?

Pozdrawiam
Madame B
Autor madame.blania
Zaczym podam moją magiczną (chodź krótką) receptę na samodzielność dziecka opowiem krótką historię.

Jeszcze pół roku temu na myśl o żłobku dostawałam białej gorączki. Nie wiem czy bardziej się bałam tego czy Michaś nie da sobie rady, czy opiekunki. Syn kompletnie nie potrafił się sam bawić, nie można było zająć się czymkolwiek innym dłużej niż 5 min. Jedzenie to prawdziwa katastrofa, pół dnia chodziłam za nim i próbowałam go nakarmić. Jednego dnia lubił mamy zupę, a innego słoiczek, zawsze musiałam mieć pod ręką kilka dań. Zasypianie, tylko i wyłącznie przy cycku mamy, w łóżku rodziców OFKORS! I długo by tak wymieniać…




Na szczęście obyło się bez żłobka natomiast Michaś 2-3 dni w tygodniu siedzi z dziadkiem. I wiecie, co? Sam zasypia w łóżeczku, je wszystko bez mruknięcia, słucha dziadka i pięknie sam się bawi!

Nie dowierzałam jak to możliwe i wtedy trafiłam na rysunek z krótkim dialogiem:
- Jak Ty to robisz, że Twoje dziecko jest tak samodzielne?
- Pozwalam mu.

I to chyba recepta na samodzielność dziecka… pozwolić mu. Nasze dzieci wbrew naszym wyobrażeniom są naprawdę samodzielne. Wystarczy im pozwolić popełniać błędy i uczyć się nowych rzeczy. Miłość do dziecka nie usprawiedliwia wyręczania go we wszystkim. Czasami lepiej odciąć pępowinę i „wysłać w świat”. Żłobek, przedszkole, niania, czy dziadkowie to może być dobre rozwiązanie dla dziecka i dla nas.




Dziecko trzeba wspierać, ale też pozostawić mu przestrzeń do nauki nowych rzeczy i popełniania błędów. Co o Tym myślicie?

A jakie są Wasze sposoby na samodzielność dziecka?


Michaś ma na sobie:
Komplet - Monello
Buty - Pepco

Pozdrawiam
Madame B 
Autor madame.blania
Od jakiegoś czasu panuje moda na slow wszystko (moda, gotowanie, życie). Przestajemy kupować w sieciówkach, a polskie marki pojawiają się jak grzyby po deszczu. I ja jestem jak najbardziej na TAK! Chętnie wspieram polską gospodarkę kupując ubranka od polskich producentów. Sama otworzyłam taką firmę. Ale… no właśnie jest parę ale!

Niestety to slow życie czasami przysłania nam oczy. Bo niestety nie wszystko co polskie, czy hand made jest świetnej jakości i unikatowe. I nie wszystko jest warte swojej ceny. Na co warto zwrócić uwagę i co mi się nie podoba w tym nowym trendzie?


Po pierwsze ceny. Sorry, ale ponad 100zł za spodnie dla rocznego dziecka?! Niektóre firmy przeginają. Ja wiem, że dobra dzianina kosztuje, własny autorski wzór również kosztuje (i to naprawdę nie mało), że reklama kosztuje, że certyfikaty kosztują. Ale nie ma opcji, że wartość gładkich dresowych spodni (nawet o oryginalnym kroju) wynosiła ponad 100zł.

Jakość. Niestety nie zawsze wyroby hand made są najwyższej jakości. Do wykonanie niektórych rzeczy potrzebne są naprawdę drogie maszyny i urządzenia na które stać tylko większe firmy. Ładny ciekawy ścieg, obszycie lamówką, odpowiednio wciągnięta gumka, dziurki, guziczki, napki to wszystko wymaga odpowiedniego sprzętu.

Oryginalny print na materiale to znowu bardzo duży koszt. Małej firmy nie stać na zaprojektowanie, zastrzeżenie, a potem zamówienie wymaganej ilości belek materiałów. Dlatego w większości sklepów znajdują się identyczne wzory.  Szczerze jak już gdzieś widzę wzór w koty (batmany), króliki, a teraz w pandy, zamykam stronę. Z jednej strony rozumiem firmę z drugiej strony jako konsument mam dość. To co miało być oryginalne stało się banalne.

Mało miejsc gdzie stacjonarnie można zakupić oryginalne ubrania od polskich producentów. Czasami fajnie zobaczyć coś na żywo, a jeśli chcę kupić coś dla siebie muszę to przymierzyć. Chciałabym, aby powstawało więcej tego typu butików.

Mimo wszystko bardzo podoba mi się, że coraz mniej kupujemy w sieciówkach. Że zwracamy uwagę na jakość i chcemy mieć oryginalne rzeczy. Fajnie, że sprawdzamy skład materiału. Kupując od polskich producentów z polskich materiałów wspieramy gospodarkę. Dlatego zachęcam i polecam.  Warto jednak zwrócić uwagę również na powyższe aspekty żeby się nie zrazić.

A Wy uważacie, że warto zainwestować w polskie produkty? Jakie marki polecacie?

Pozdrawiam
Madame B
Autor madame.blania

Razem z Michasiem uwielbiamy chlapać się w wodzie. Bardzo często chodzimy razem na basen, a jeśli pogoda dopisuje odwiedzamy pobliskie kąpieliska lub chłodziliśmy się w basenie na działce.

Jednak wyprawa z dzieckiem na basen to nie lada wyzwanie. Należy znaleźć basen z odpowiednią temperaturą wody oraz udogodnieniami takimi jak przewijak, czy fotelik. Ale to i tak początek góry lodowej, następny trudny krok to spakować naszą pociechę. Co zabrać i jak się zapakować, by wizyta na basenie była przyjemnością?

Po pierwsze ręcznik, co jest rzeczą oczywistą, warto również zabrać szlafrok. Gdy wychodzimy z wody i idziemy do szatni okrywam syna właśnie takim szlafroczkiem. Niestety czasami temperatura na basenie nie jest wysoka i po wyjściu z wody dziecku może być zimno.

Płyn do mycia ciała taki, jaki używacie na co dzień tylko w mniejszej buteleczce. Bardzo ważne by dziecko dokładnie umyć z chloru i wody basenowej.

Pieluszki do wody, tego podpunktu chyba nie trzeba tłumaczyć. Oraz czysta pielucha do przebrania po basenie… to chyba też jasne : )

Kubeczek do przelewania wody to naprawdę fajna atrakcja dla dziecka. Wlewanie, wylewnie, przelewanie i tyle radości. Nie musi być to specjalna zabawka, wystarczy mały plastikowy pojemniczek, czy foremka.

Przekąska to nasze must have. Po każdej wizycie na basenie Michaś ma ogromny apetyt. Już w szatni słyszę AMM AMM, nie da się wyjść z basenu bez zjedzenia chodź małej przekąski.

Wodę do picia zabieramy wszędzie ze sobą. Mój syn często próbuje pić wodę z basenu, dlatego zawsze muszę mieć butelkę pod ręką.

Dmuchane zabawki, czy rękawki to fajne urozmaicenie. My wybieramy dmuchane koło z siedziskiem.

Patyczki do uszu na wypadek, gdy woda dostała się do uszów naszej pociechy.

Czapeczka, grubość uzależniona od temperatury na zewnątrz. Po kąpieli warto założyć dziecku, chociaż cienką czapeczkę na uszy. No chyba, że na dworze 30 stopni.

Buciki, które mogą się zamoczyć (np. typu crocs). Na ziemi na basenie wszędzie jest mokro, więc warto wybrać takie, które się nie przemoczą. Ponadto, gdy idziemy do większego parku wodnego ważne by dziecko nie chodziło między basenami na bosaka.

Bez chusteczek nawilżanych nie wychodzimy z domu, więc i na basenie nie mogło ich zabraknąć. Wycieram Michasiowi buzie po przekąsce, lub gdy po drodze do auta zdąży pogrzebać w ziemi.

Reklamówka lub dwie do zawinięcia wszystkich mokrych rzeczy. Mokry ręcznik, szlafroczek, mój kostium wszystko ląduje w foliówce, a dopiero potem w torbie.

Zapasowe ubranko. Przy dziecku jest takie zamieszanie, że nie trudno upuścić którąś część garderoby na mokrą podłogę dlatego zawsze warto mieć zapas.


A Wy lubicie chodzić na basen z dziećmi? A może macie jakieś ciekawe patenty pakowania się na kąpielisko?

Pozdrawiam
Madame B
Autor madame.blania
Ten wynalazek odkryłam dopiero, gdy zostałam mamą. Czemu tak późno? Dziś chusteczki nawilżane mam zawsze ze sobą: w domu, w torbie syna, w swojej torbie, w samochodzie. Przydają się zawsze i wszędzie, więc nie rozstaje się z nimi na krok.


A jakie magiczne moce mają chusteczki?

Oczywista oczywistość, czyli do wycierania pupci dziecka, ale i rączek i buzi. Gdy syn ubrudzi się na spacerze - niezastąpione (czyli średnio, co 5 min).

Wycieranie kurzu to druga najbardziej przydatna funkcja. Znakomicie pozbywają się brudu na meblach i ładnie nabłyszczają.


Czyszczenie butów. Chyba każda mama wie jak wyglądają buty po wyjściu z placu zabaw. Całe skurzone nie nadają się już nawet do pójścia na zakupy do Biedronki. Każda wizyta na placu zabaw kończy się czyszczeniem butów moich i syna. Chusteczkami wystarczy je przetrzeć i buty gotowe do drogi.

Pielęgnacja okolic oczu u… psa. Tak, tak mamy buldoga francuskiego, a ta rasa wymaga specjalnej pielęgnacji oczu. Dlatego codziennie przecieram mu te okolice chusteczkami dla dzieci.

Przecieranie kokpitu w samochodzie… oczywiście tylko chusteczkami. Która mama ma czas pucować auto?!

Demakijaż, a czemu nie. Gdy nie mam pod ręką płynu do demakijażu chusteczki sprawdzają się znakomicie.
 
Ścieranie plam z ubrań. Przecież dziecko = plamy

Polerowanie mebli w kuchni. Nic tak dobrze nie doczyści śladów palców na frontach mebli w kuchni (zero smug).

A jakie chusteczki wybieram? Takie, które mają dobry skład, zostały wyprodukowane w technologii przyjaznej dla środowiska naturalnego, są odpowiednio nawilżone (nie za suche, czy zbyt mokre), skutecznie oczyszczają nie podrażniając wrażliwej skóry dziecka. Mój wybór padł na Cleanic Kindii. Sprawdzają się zawsze i wszędzie. Marka Kindii proponuje trzy rodzaje chusteczek po to by dobrać idealny produkt dla naszego dziecka.



Chusteczki Kindii New Baby Care do delikatnej skóry noworodków i niemowląt:
Doskonale natłuszczają i nawilżają skórę dzięki zawartości emolientów:
  •  chronią naskórek przed suchością i podrażnieniami
  •  pomagają utrzymać naturalne nawodnienie skóry

Chusteczki Kindii Ultra Sensitive, bezzapachowe do skóry wrażliwej ze skłonnością do atopii zawierają:
  • Pantenol  – znany z działania wspomagającego proces gojenia skóry
  • Chlorheksydynę – znaną z działania antyseptycznego

Chusteczki Kindii Skin Balance do skóry normalnej zawierają:
  • Olejek migdałowy - naturalny emolient, który nawilża i ujędrnia skórę
  • Witaminę E -  znaną z działania przeciwzapalnego i regenerującego naskórek

Wszystkie produkty Kindii są hipoalergiczne, o pH neutralnym dla skóry, nie zawierają PEG, ani alkoholu.

Jakie według Ciebie magiczne moce mają chusteczki nawilżane? Z jakich względów nie wyobrażasz sobie codziennej pielęgnacji malucha bez nich? Na co zwracasz uwagę przy ich doborze? Znacie produkty marki Cleanic Kindii?

Pozdrawiam
Madame Blania
Autor madame.blania
Ostatnio coraz częściej myślę o jesieni. A gdy wspominam o niej na blogu słyszę pomruki niezadowolenia… nie dziwię się. Kocham lato, słońce, upał, wakacje i mogłabym tak wymieniać bez końca. Jak dla mnie lato mogłoby trwać cały rok. Niestety powoli witamy jesień… Aby dodać Wam oraz sobie otuchy przedstawię trochę zalet tej pory roku… może ją polubicie, może pokochacie?


Nowy sezon to nowa garderoba. Kto nie lubi zakupów i nowości w szafie? Ja już od połowy wakacji planuję i rozmyślam co kupić. Ile można nosić biel i pastele… teraz możemy pokazać się w zieleni, beżu, bordo, czy czerni.

Jesień to czas wypraw na grzyby. Lubicie spacerować po lesie w poszukiwaniu prawdziwków i podgrzybków? Ja uwielbiam!

Kocham kolory jesieni… drzewa są wtedy takie piękne. Wszystko wokół przybiera żółte, pomarańczowe, złote i czerwone barwy. Wszędzie robi się kolorowo i miło dla oka, a spacerując po parku liście miło szeleszczą pod naszymi stopami.

Jesień kojarzy mi się z czasem zbierania plonów. To wówczas możemy cieszyć się z dojrzałych owoców i warzyw. Wśród najpopularniejszych jesiennych owoców wymienić można jabłka, gruszki śliwki i winogrono.

Kiedy pogoda nie dopisuje mogę nadrobić zaległości filmowe, serialowe i książkowe. Uwielbiam zaszyć się pod kocem z kubkiem gorącej herbaty i śledzić losy ulubionych bohaterów.

Koniec z komarami, muchami i innym robactwem. Ten podpunkt dodał mój mąż, bo to on i dziecko stają się celem dla komarów. Bzyczące i kąsające stwory znikną na kilka miesięcy…

Mam nadzieję, że chodź trochę polubiłyście jesień, bo mnie zdecydowanie lepiej po napisaniu tego postu.  A może zapomniałam o jakiś zaletach tej pory roku?

Pozdrawiam
Madame B
Autor madame.blania



Czas na moje ulubione podsumowanie, czyli ulubieńców miesiąca. Ponieważ sierpień był mega pracowity i zleciał mi niesamowicie szybko, ulubieńców jest niewielu. Niestety mniej czasu spędzam teraz z synem, a w wolnych chwilach z reguły pracuję. Jest jednak kilka rzeczy, bez których ten miesiąc by się nie udał.


Ulubieńcy Michasia

Zestaw do sprzątania. Nie wiem skąd zamiłowanie syna do porządków, ale nie może przejść obojętnie obok mopa, czy szczotki. Dlatego w Smyku zakupiłam mu zestaw do sprzątania (mop, szczotka na kiju oraz szczotka z szufelką). Wszystkie akcesoria bardzo przypadły do gustu Michasiowi. Sprząta dom, psa, chodzi z mopem na spacer. Niestety zestaw jest tragicznej jakości, sznurki z mopa są porozwalane po całym domu, a szczotki się rozkręcają… ale synkowi to w ogóle nie przeszkadza.
Drewniany przebijak jest u nas dopiero od paru dni, a już wiem, że to strzał w 10. Kupiłam go na wyprzedaży garażowej za całe 4zł, stan bardzo dobry. Trochę obawiałam się młotka w rękach syna, ale pod okiem mamy może się bawić. Chociaż podłoga i stół już kilka razy oberwały :)

Ulubieńcy mamy

Express Bronze 3 w 1, Soraya który łączy w sobie funkcję startera (przygotowuje skórę do wakacji delikatnie ją opalając), przyspieszacza opalania (skraca czas potrzebny na uzyskanie opalenizny) oraz balsamu utrwalającego (przedłuża trwałość opalenizny). Niestety w tym roku najpierw nie mieliśmy pogody, a później, albo siedziałam w pracy, albo było tak gorąco, że nie można było z dzieckiem za długo siedzieć na dworze. Dzięki temu balsamowi moja skóra nabrała ładnego, a zarazem naturalnego koloru. Ponadto balsam bardzo dobrze nawilżył.

Ulubieńcy mamy i syna

Komplet w buldożki. Jak tylko zobaczyłam ten materiał musiałam go mieć! Mamy buldoga francuskiego w domu i uwielbiam wszystkie ubrania z jego wizerunkiem. Dlatego najchętniej codziennie ubierałabym syna w ten zestaw. Tym bardziej, że jest bardzo wygodny i ciepły, a Michaś może w nim poznawać świat. Komplet dostępny <tutaj>.


A bez czego Wasz sierpień by się nie udał?

Pozdrawiam
Madame B
Autor madame.blania
Uwielbiam efekt sztucznych rzęs. Gęste, długi i ekstremalnie czarne… Niestety natura poskąpiła mi rzęs jak firanek. Próbowałam wielu preparatów do rzęs jednak z marnym skutkiem. Serum przyspieszające wzrost rzęs Long 4 Lashes by Oceanic chodziło za mną od dłuższego czasu. Jednak regularna cena skutecznie mnie odstraszał, aż trafiłam na promocję.


Według producenta:
Oceanic Long4Lashes Serum przyspieszające wzrost rzęs, zawiera w składzie: bimatoprost, który zapobiega stymuluje wzrost rzęs, kwas hialuronowy, który nawilża oraz wygładza powierzchnię rzęs oraz prowitaminę B5, która wnika we włókno włosów poprawiając ich strukturę. Regularne stosowanie serum, przyczynia się spektakularnej poprawy kondycji rzęs i do ich aktywnego, zdrowego wzrostu.
Cena 3ml/70zł (w promocji można dorwać za 40zł)



Moja opinia:
Zacznę od pojemności odżywki. Mogłoby się wydawać, że 3ml to bardzo mało jednak kosmetyku starcza na 3 miesiące stosowania.
Odżywkę aplikujemy małym pędzelkiem, podobnie jak eyeliner. Nakładamy preparat jedynie na nasadę rzęs. Jest to bardzo szybkie i proste.
Produkt nie podrażnia oczu jak większość kosmetyków tego typu. Może jedynie powodować delikatne pieczenie, jeśli dostanie się na dolną powiekę (wystarczy wtedy zebrać nadmiar odżywki wacikiem).
Pierwsze efekty stosowania serum zauważyłam po niecałych dwóch tygodniach, ale prawdziwą różnicę widać po miesiącu regularnego stosowania.
Rzęsy są zdecydowanie dłuższe i gęstsze. Włoski delikatnie przyciemniły się. Do tej pory moje rzęsy były bardzo proste i żadna zalotka, czy tusz nie były w stanie trwale ich podkręcić. Obecnie nie mam z tym problemu, same rosną zalotnie podkręcone.

Rzęsy po miesięcznej przerwie w kuracji (no Makeup)

Jestem bardzo zadowolona z efektów, jakie osiągnęłam dzięki tej odżywce. O efekcie sztucznych rzęs nie ma mowy jednak oko wygląda naprawdę imponująco, a przy tym naturalnie. Zdecydowanie polecam. Ja już zaopatrzyłam się w kolejne opakowanie.



Używacie tego typu produkty? Lubicie mocno podkreślone rzęsy, czy wolicie delikatny efekt?

Pozdrawiam

Madame Blania
Autor madame.blania
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

O mnie

madame.blania
Wyświetl mój pełny profil

FOLLOW US @ INSTAGRAM

Follow Me

Madame b

Nasz Sklep

Nasz Sklep

Top 5

  • Kurczak w cieście po chińsku + genialny sos
  • Blogowy Szał Mam – Relacja ze spotkania cz. 1.
  • Współczesna kobieta
  • Wózek JOGGER Len, firmy Adamex – moja opinia.
  • -49% Rossmann, jakie produkty do makijażu twarzy warto kupić podczas promocji?

Archiwum bloga

  • ►  2018 (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2017 (58)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (7)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (6)
    • ►  kwietnia (3)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (7)
  • ►  2016 (92)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (5)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (8)
    • ►  czerwca (10)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (13)
    • ►  lutego (10)
    • ►  stycznia (9)
  • ▼  2015 (151)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (12)
    • ►  października (10)
    • ▼  września (8)
      • Jesienny niezbędnik.
      • Jak sprawić, by dziecko było samodzielne?
      • Ubranka od polskich producentów, czy warto? Na co ...
      • Basenowy niezbędnik. Czyli co zabrać dla dziecka n...
      • Magiczne moce chusteczek nawilżanych
      • Nie taka zła jesień jak ją malują
      • ULUBIEŃCY MAMY I SYNA - SIERPIEŃ
      • Rzęsy jak firanki? Serum przyspieszające wzrost rz...
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (10)
    • ►  czerwca (14)
    • ►  maja (13)
    • ►  kwietnia (18)
    • ►  marca (14)
    • ►  lutego (15)
    • ►  stycznia (21)
  • ►  2014 (181)
    • ►  grudnia (15)
    • ►  listopada (17)
    • ►  października (18)
    • ►  września (17)
    • ►  sierpnia (17)
    • ►  lipca (16)
    • ►  czerwca (23)
    • ►  maja (27)
    • ►  kwietnia (26)
    • ►  marca (5)
MadameB. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Categories

  • #polskamarka
  • DOM
  • DZIECKO
  • FIT
  • KULINARIA
  • KULTURA
  • MODA
  • Moda mamy
  • O MNIE
  • PODRÓŻE
  • RECENZJE
  • URODA
  • ZAKUPY
  • ZDROWIE
Advertisement

Copyright © 2015 Madame Blania. Designed by OddThemes