Hit z wyprzedaży cz.2 - korektor uporczywych przebarwień

Cześć

Ostatnio wspominałam o moich wyprzedażowych zakupach w Sephora (tutaj). Kupiłam dwa produkty i obydwa bardzo przypadły mi do gustu. Dziś mowa o korektorze do uporczywych przebarwień, czyli dokładnie takich jakich nabawiłam się podczas ciąży.


Po porodzie okazało się, że plamy same nie znikną (niestety). Próbowałam, więc różnych kosmetyków. Tym bardziej, że był okres letni i dość często zdarzało mi się paradować bez makijażu lub bardzo lekkim mejkapie J. Podczas plażowania smarowałam buzie SPF 50, aby nie pogłębić przebarwień. Niestety żadne „cudo” cudów nie zrobiło, a po słońcu plamy były jeszcze bardziej widoczne.

I tak na wyprzedażowej półce Sephory zobaczyłam korektor w cenie 14zł. Jakoś nie wierzyłam w jego działanie, ale łapałam się wszystkich opcji byle uratować twarz. No i cena też była ciekawa, można było zainwestować. Spróbowałam i…




Według producenta:

Żadnych przebarwień w zasięgu wzroku! Uwielbiany ze względu na mikrozłuszczający aplikator, który podnosi skuteczność formuły produktu.  Stroną "ON" aplikuje się produkt na przebarwienie, stroną "OFF" masuje się przez kilka sekund częścią mikrozłuszczającą.
Formuła zawiera kwas salicylowy o właściwościach złuszczających, ekstrakt z lukrecji o właściwościach regulujących produkcję melaniny, ekstrakt z chmielu redukujący intensywność przebarwień.
Cena regularna: 59zł/20ml

Moja opinia:

Nie ukrywam, że jak po pięciu dniach zauważyłam poprawę to pomyślałam, że chyba sobie to wkręcam. Jak mąż sam zauważył po tygodniu, że przebarwienia znikają byłam w szoku. Jeśli facet zauważa różnice to chyba coś  w tym jest? Po ponad dwóch tygodniach przebarwień już prawie nie ma. Oł jeeeeeee J

A teraz kilka słów o samym produkcie. Proste opakowanie typowe dla marki. Niestety wszystko na opakowaniu po „angielskiemu”, czego trochę nie rozumiem. Produkt raczej wydajny, używam go od trzech tygodnie, a nadal jest go sporo. Tym bardziej, że efekt już prawie osiągnięty, więc więcej go nie potrzeba. Tubka posiada ciekawy aplikator. Przekręcamy na „ON” i wyciskamy produkt na problematyczne partie twarzy, ustawiamy na „OFF” i za pomocą aplikatora porytego drobnymi wypustkami/igiełkami rozsmarowujemy.

Jak dla mnie produkt wart swojej ceny (nawet tej regularnej). U mnie sprawdził się fenomenalnie i bardzo żałuję, że tak późno go odkryłam. Mimo bardzo sceptycznego nastawienia jak dla mnie jest hitem.

Może warto zainteresować się innymi kosmetykami pielęgnacyjnymi tej firmy? Może coś na rozszerzone pory? Może macie doświadczenie z tymi kosmetykami?

Pozdrawiam

Madame B

Share:

0 komentarze